CYPHER
Administrator
Dołączył: 07 Wrz 2005
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kwidzyn
|
Wysłany: Sob 18:08, 26 Lis 2005 Temat postu: Goldfrapp |
|
|
Goldfrapp - Supernature
2005, EMI
1. Ooh La La
2. Lovely 2 C U
3. Ride A White Horse
4. U Never Know
5. Let It Take U
6. Fly Me Away
7. Slide In
8. Koko
9. Satin Chic
10. Time Out From The World
11. Number
Kiedy Alison Goldfrapp nagrała swoje znakomite płyty – „Strict Machine”, „Felt Mountain”, czy „Black Cherry”, kiedy jej utwory doskonale uzupełniały film „Lato miłości”, kiedy dała fantastyczny koncert na Heineken Open’er Festival, nikt chyba nie mógł przypuszczać, że jej następny album okaże się tak słaby. Zacznę bardzo bezpośrednio, ale trzeba powiedzieć to jasno – „Supernature” to płyta po prostu nieudana...
Oczekiwania były ogromne. Poprzednie płyty Goldfrapp zaskakiwały świeżością, magicznym klimatem i poetyckimi tekstami. Muzyka, którą tworzyła Alison była muzyką wymagającą skupienia, ambitną – mimo to odniosła zasłużony sukces. Jak zapewne widzicie cały czas piszę w czasie przeszłym – niestety, z wcześniejszych dokonań Alison na „Supernature” nie ma nawet śladu. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że nowa płyta Goldfrapp to album nader łatwy w odbiorze. Magia znana z poprzednich albumów wyparowała, zastąpiły ją tylko kiczowaty rytm i brak sensu. Odnoszę wrażenie, że Alison chciała zadowolić naraz wszystkich – zarówno zwolenników jej spokojniejszych kompozycji, jak i fanów muzyki bardziej żywiołowej. Na ironię – chyba obydwie te grupy mogą odpuścić sobie kupno nowej płyty Goldfrapp – i to bez większego żalu. Zarzuty można wymieniać w nieskończoność – teksty w utworach wydają mi się o wiele mniej dopracowane i opowiadające bardziej banalne historie. Sama muzyka jest o wiele prostsza, opiera się na mało sko
mplikowanym rytmie. Alison mogłaby zrobić z tego atut i zaprezentować ciekawą porcję alternatywnej muzyki tanecznej – ale i to jej się nie udało! Szczerze mówiąc „Supernature” to dla mnie rodzaj dziwacznej hybrydy, która nie mogła się udać. Bardzo nieliczna grupa artystów jest w stanie logicznie połączyć muzykę żywiołową, jak i melancholijną. Myślałem, że Goldfrapp się to uda – jak widać ważniejsze okazalo się usilne zmienianie image’u i nad płytą spędzono chyba za mało czasu w skutek czego próba ta skończyła się widowiskową klapą. Wybaczcie, że recenzja ta jest bardzo krótka, ale wychodzę z założenia, ze leżącego kopać nie wypada – nie będę się tu na siłę wyzłośliwiał na temat płyty - po prostu lepiej by było gdyby ta płyta nigdy nie powstała. Ciężko nie oprzeć się wrażeniu, ze "Supernature" była robiona na siłę i w pośpiechu. W takiej sytuacji zamiast porcji magicznej, dobrej muzyki dostaliśmy dziwaczną mieszankę, która powoduje, że Alison stoi w rozkroku pomiędzy wieloma stylami muzycznymi i kompletnie ni
e umie ich połączyć jakimkolwiek muzycznym spoiwem. Przynajmniej jedno w tym wszystkim daje mi nadzieję – możliwe, że to tylko jednorazowa wpadka przy pracy i że następny album Goldfrapp mimo, iż zawrze w sobie nowe rozwiązania i szukanie nowego stylu (przecież nie można karać artysty za szukanie innych środków wyrazu – tylko za złe wykonanie) to będzie najzwyklej w świecie płytą, którą będzie słuchać się z przyjemnością. Póki co – zgodnie z obietnicą – kończę kopanie leżącego...
Post został pochwalony 0 razy
|
|